Kiedy mój zięć odmienił cały dzień – historia o dumie, rodzinnych napięciach i niespodziewanej pomocy
– Mamo, może jednak zamówisz taksówkę? – zapytała cicho Ania, patrząc na mnie z troską, ale i wyraźnym niepokojem. Stałyśmy na klatce schodowej, a moje ręce drżały pod ciężarem siatek z zakupami. Było już późne popołudnie, a ja wiedziałam, że autobus o tej porze to nie tylko tłok, ale i ryzyko, że nie dam rady wsiąść z tym wszystkim.
– Nie stać mnie na taksówkę, Aniu – odpowiedziałam z goryczą. – Poza tym, przecież twój mąż ma samochód. Może by mnie podwiózł?
Ania spuściła wzrok. Wiedziałam, co to znaczy. Michał nigdy nie był skory do pomocy, zwłaszcza mnie. Od początku naszego poznania czułam, że jestem dla niego ciężarem – starsza pani z prowincji, która zawsze coś skomentuje, zawsze znajdzie dziurę w całym. On – pewny siebie informatyk, wiecznie zmęczony po pracy, zamknięty w swoim świecie.
– Mamo… On miał ciężki dzień. Nie chcę go prosić…
Poczułam ukłucie żalu. Czy naprawdę jestem aż takim problemem? Czy moja córka wstydzi się prosić własnego męża o pomoc dla swojej matki? Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam sama stawić czoła sytuacji.
– Michał! – zawołałam przez uchylone drzwi do salonu. – Potrzebuję podwózki do domu. Dasz radę?
W salonie zapadła cisza. Usłyszałam tylko cichy stuk klawiatury. Po chwili Michał pojawił się w drzwiach. Spojrzał na mnie bez wyrazu.
– Teraz? – zapytał chłodno.
– Tak. Mam za dużo toreb, nie dam rady autobusem.
Przez chwilę patrzył na mnie jak na obcą osobę. Widziałam w jego oczach zmęczenie, ale i coś jeszcze – jakby niechęć do całego świata.
– Dobra – rzucił w końcu i sięgnął po kluczyki.
W drodze do samochodu czułam się jak intruz. Cisza między nami była gęsta jak mgła nad Wisłą o świcie. Próbowałam ją rozgonić:
– Dużo pracy masz ostatnio?
– Jak zwykle – odpowiedział krótko.
Zamilkłam. Przez chwilę miałam ochotę wysiąść i wrócić na piechotę, byle tylko nie czuć tego napięcia. Ale siatki ciążyły mi coraz bardziej.
W samochodzie Michał włączył radio i ruszył bez słowa. Jechaliśmy przez zakorkowane ulice Warszawy, a ja patrzyłam przez okno na ludzi spieszących się do domów. Zastanawiałam się, gdzie popełniłam błąd jako matka. Czy to ja sprawiłam, że Ania wybrała takiego mężczyznę? Czy powinnam była bardziej ją chronić?
Nagle samochód gwałtownie zahamował. Przed nami starszy pan przewrócił się na przejściu dla pieszych. Michał bez wahania wyskoczył z auta i pobiegł pomóc mężczyźnie. Stałam osłupiała, patrząc jak podnosi go z chodnika i odprowadza na ławkę.
Po chwili wrócił do samochodu, lekko zdyszany.
– Wszystko w porządku? – zapytałam ostrożnie.
– Tak… Po prostu… – urwał i spojrzał na mnie inaczej niż zwykle. – Przepraszam, że jestem taki oschły. Czasem mam wrażenie, że wszyscy czegoś ode mnie chcą i nie mam już siły…
Zaskoczył mnie tą szczerością. Przez moment widziałam w nim nie tylko zięcia, ale zagubionego człowieka.
– Michał… Ja też czasem czuję się samotna – powiedziałam cicho. – Może powinniśmy częściej rozmawiać?
Uśmiechnął się blado.
– Może…
Resztę drogi jechaliśmy już w milczeniu, ale było ono inne niż wcześniej – spokojniejsze, pełne niewypowiedzianych słów.
Pod blokiem pomógł mi zanieść zakupy pod drzwi.
– Dziękuję – powiedziałam szczerze.
– Nie ma za co. Przepraszam jeszcze raz…
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, jakbyśmy oboje chcieli coś jeszcze dodać, ale zabrakło nam odwagi.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, usiadłam ciężko na krześle i poczułam łzy pod powiekami. Nie ze smutku – raczej z ulgi i nadziei.
Czy naprawdę tak trudno nam czasem poprosić o pomoc? Czy duma i uprzedzenia muszą zawsze stać między nami a bliskimi? Może warto czasem zrobić pierwszy krok…