Zgubiłam się bez mamy – czy kiedykolwiek wybaczę sobie to, co się stało?

– Nie rozumiesz mnie, mamo! – krzyknęłam, trzaskając drzwiami mojego pokoju. Wtedy wydawało mi się, że mam rację. Że ona tylko przeszkadza, wtrąca się, nie pozwala mi żyć po swojemu. Byłam wtedy wściekła, a ona… ona stała po drugiej stronie drzwi, cicho szlochając. Słyszałam to, ale udawałam, że nie słyszę. To był ostatni raz, kiedy rozmawiałyśmy naprawdę szczerze.

Dziś, kiedy wracam do tamtej chwili, czuję jakby ktoś ściskał mnie za gardło. Minęły trzy miesiące od śmierci mamy, a ja wciąż nie potrafię sobie wybaczyć. Każdego dnia budzę się z nadzieją, że to był tylko zły sen. Że zaraz usłyszę jej głos z kuchni: „Ola, kawa gotowa!” Ale zamiast tego jest cisza. Przerażająca cisza.

Mama zachorowała nagle. Rak trzustki – diagnoza przyszła jak grom z jasnego nieba. Pamiętam ten dzień w szpitalu. Siedziałyśmy razem na twardych krzesłach, a lekarz mówił coś o leczeniu paliatywnym. Mama ściskała mnie za rękę, a ja byłam jak sparaliżowana. Nie płakałam. Nie potrafiłam. Zamiast tego myślałam tylko o tym, ile jeszcze będę musiała się nią opiekować, ile mojego życia to wszystko pochłonie. Wstyd mi za te myśli.

– Olu, nie martw się o mnie – powiedziała wtedy cicho. – Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa.

Nie odpowiedziałam. Nie umiałam jej powiedzieć, że ją kocham. Że się boję.

W domu atmosfera była coraz bardziej napięta. Tata zamknął się w sobie, brat wyjechał do pracy do Niemiec i dzwonił tylko raz na tydzień. Wszystko spadło na mnie. Praca, zakupy, leki, opieka nad mamą. Czułam się jak w pułapce.

Pewnego wieczoru mama poprosiła mnie, żebym usiadła przy niej na łóżku.

– Olu, pamiętasz jak byłaś mała i bałaś się burzy? – zapytała z uśmiechem.
– Pamiętam…
– Wtedy zawsze przychodziłaś do mnie do łóżka i tuliłyśmy się razem. Teraz ja się boję…

Nie wiedziałam co powiedzieć. Zamiast ją przytulić, wymamrotałam tylko coś o zmęczeniu i wyszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie herbatę i płakałam w samotności.

Ostatnie dni były najgorsze. Mama słabła z dnia na dzień. Przestała jeść, prawie nie mówiła. Leżała w łóżku i patrzyła w okno. Kiedy próbowałam ją nakarmić, odwracała głowę.

– Olu… przepraszam…

To były jej ostatnie słowa do mnie. Nie wiem za co przepraszała. Może za to, że odchodzi? Może za to, że nie była taką matką, jakiej potrzebowałam? A może to ja powinnam ją przeprosić?

Po pogrzebie dom był pusty jak nigdy wcześniej. Tata zamknął się w swoim pokoju i przestał rozmawiać ze mną o czymkolwiek innym niż rachunki czy zakupy. Brat wrócił tylko na pogrzeb i zaraz potem wyjechał z powrotem do Niemiec.

Zostałam sama ze swoim żalem i poczuciem winy. Przeglądam stare zdjęcia – mama z młodych lat na Mazurach, mama w kuchni z wałkiem do ciasta, mama śmiejąca się podczas świąt Bożego Narodzenia. I ja – wiecznie obrażona nastolatka, która nigdy nie miała czasu na rozmowę.

Czasem wydaje mi się, że słyszę jej głos: „Olu, wszystko będzie dobrze”. Ale zaraz potem wraca rzeczywistość – pusta kuchnia, zimny pokój i echo niewypowiedzianych słów.

Próbowałam rozmawiać z tatą:
– Tato… tęsknię za mamą.
– Wszyscy tęsknimy – odpowiedział krótko i wrócił do oglądania telewizji.

Próbowałam pisać do brata:
– Michał, czuję się okropnie…
– Ola, musisz być silna – odpisał tylko.

Ale ja nie chcę być silna. Chcę po prostu znów być córką mojej mamy.

Chodzę na cmentarz co tydzień. Siadam na ławce przy grobie i mówię do niej wszystko to, czego nie zdążyłam powiedzieć za życia:
– Mamo… przepraszam… kocham Cię… brakuje mi Ciebie każdego dnia…

Czasem ktoś siada obok – starsza pani zapala znicz dla swojego męża albo młody chłopak stawia kwiaty na grobie babci. Patrzymy na siebie ze smutkiem i zrozumieniem.

Zaczęłam chodzić na terapię. Psycholog mówi, że muszę sobie wybaczyć. Że każdy popełnia błędy i że żałoba to proces. Ale jak mam sobie wybaczyć? Jak mam żyć ze świadomością, że nie byłam przy niej wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebowała?

Ostatnio śniła mi się mama – siedziałyśmy razem w kuchni i piłyśmy herbatę. Uśmiechała się do mnie tak ciepło jak dawniej.
– Olu, wszystko będzie dobrze – powiedziała.
Obudziłam się zapłakana.

Może kiedyś nauczę się żyć bez niej. Może kiedyś wybaczę sobie te wszystkie niewypowiedziane słowa i niewykorzystane chwile.

A Wy? Czy kiedykolwiek udało Wam się pogodzić ze stratą bliskiej osoby? Jak nauczyć się wybaczać sobie samemu?