Moja synowa to prawdziwa manipulantka – czy naprawdę muszę patrzeć, jak mój syn staje się jej służącym?
– Michał, znowu ty zmywasz naczynia? – zapytałam, wchodząc do kuchni i widząc mojego dorosłego syna pochylonego nad zlewem. Woda lała się głośno, a on nawet nie spojrzał w moją stronę.
– Mama, proszę cię, nie zaczynaj – odpowiedział cicho, jakby bał się, że ktoś usłyszy. – Ania jest zmęczona po pracy.
Zacisnęłam dłonie na blacie. To nie pierwszy raz widziałam tę scenę. Od kiedy Michał ożenił się z Anią, coraz częściej czułam, że tracę z nim kontakt. Kiedyś był wesoły, otwarty, zawsze miał czas na rozmowę. Teraz wracał z pracy i od razu rzucał się w wir domowych obowiązków. Pranie, gotowanie, sprzątanie – wszystko na jego głowie. Ania? Siedziała w salonie z laptopem albo przeglądała telefon.
Pamiętam dzień ich ślubu. Byłam wtedy taka dumna. Michał wyglądał najszczęśliwiej na świecie. Ania była urocza, uśmiechnięta, czarowała wszystkich gości. Ale już wtedy coś mnie uwierało – jej spojrzenie, chłodne i wyrachowane, kiedy myślała, że nikt nie patrzy.
Z czasem zaczęłam zauważać coraz więcej drobiazgów. Michał przestał spotykać się z przyjaciółmi. Przestał dzwonić do mnie bez powodu. Gdy przychodziłam w odwiedziny, Ania patrzyła na mnie z wyższością i ledwo się odzywała.
– Michałku, może byś usiadł na chwilę? – próbowałam raz czy drugi. – Pogadajmy jak dawniej.
– Nie mogę, mamo. Muszę jeszcze zrobić zakupy i posprzątać łazienkę – odpowiadał pospiesznie.
A Ania tylko wzruszała ramionami.
Pewnego dnia zebrałam się na odwagę i zaprosiłam Anię na kawę. Chciałam ją lepiej poznać, może znaleźć wspólny język.
– Aniu, wiem, że początki są trudne… Może mogłabym wam jakoś pomóc? – zaproponowałam ostrożnie.
Spojrzała na mnie chłodno.
– Dziękuję, ale radzimy sobie świetnie. Michał jest bardzo zaradny – odpowiedziała z uśmiechem, który nie sięgał oczu.
Wróciłam do domu z ciężkim sercem. Czy to ja przesadzam? Może taka jest nowoczesna rodzina? Może to ja jestem staroświecka?
Ale potem zaczęły się telefony od Michała późno w nocy. Szeptał do słuchawki:
– Mamo… nie wiem już, co robić. Ona ciągle jest niezadowolona. Cokolwiek zrobię, to za mało.
Serce mi pękało. Chciałam mu pomóc, ale wiedziałam, że jeśli się wtrącę, tylko pogorszę sprawę.
W święta Bożego Narodzenia doszło do pierwszej poważnej kłótni. Siedzieliśmy przy stole – ja, Michał i Ania. Zapytałam niewinnie:
– Aniu, może ty dziś pomożesz przy deserze?
Spojrzała na mnie lodowato.
– Przepraszam bardzo, ale chyba nie muszę udowadniać swojej wartości przez gotowanie – rzuciła ostro.
Michał spuścił wzrok i zacisnął pięści pod stołem.
Po kolacji podeszłam do niego w kuchni.
– Synku… tak nie może być. Nie możesz brać wszystkiego na siebie.
– Mamo! – wybuchnął nagle. – Przestań! To moje życie!
Zamilkłam. Wyszłam z mieszkania ze łzami w oczach.
Przez kolejne tygodnie unikaliśmy rozmów o Ani. Michał był coraz bardziej przygaszony. W pracy zaczęły się problemy – szef dzwonił do mnie (znamy się od lat), pytając, czy wszystko w porządku z Michałem.
W końcu przyszedł do mnie sam. Był blady i zmęczony.
– Mamo… chyba popełniłem błąd – wyszeptał.
Objęłam go bez słowa. Wiedziałam, że musi sam podjąć decyzję.
Kilka dni później zadzwoniła Ania.
– Pani Zofio, proszę nie mieszać się do naszego życia – powiedziała zimno. – Michał jest dorosły i sam wie, co robi.
Nie spałam całą noc. Czy naprawdę powinnam patrzeć bezczynnie? Czy matka ma prawo ingerować w życie dorosłego dziecka?
Michał coraz częściej nocował u mnie. W końcu powiedział:
– Mamo… chyba muszę odejść od Ani. Nie jestem już sobą.
Patrzyłam na niego i czułam ulgę pomieszaną z żalem. Czy to była moja wina? Czy mogłam zrobić coś inaczej?
Dziś Michał mieszka sam. Powoli wraca do siebie. Ale ja wciąż mam w głowie pytania bez odpowiedzi: czy matka powinna patrzeć biernie na cierpienie swojego dziecka? Czy powinnam była walczyć bardziej? A może to właśnie moja troska sprawiła, że Michał tak długo trwał w tym związku?
Czasem patrzę na zdjęcia sprzed lat i pytam samą siebie: czy można uratować kogoś przed samym sobą? Co wy byście zrobili na moim miejscu?