Zdrada, która rozdarła moją rodzinę – czy można wybaczyć, gdy wszystko się wali?

– Jak mogłeś mi to zrobić, Piotr? – mój głos drżał, a dłonie zaciskały się na kubku z herbatą, który nagle stał się zbyt ciężki. Siedział naprzeciwko mnie przy kuchennym stole, ten sam, przy którym przez piętnaście lat jedliśmy wspólne śniadania. Teraz patrzył na mnie z pustką w oczach, jakby nie rozumiał, o co pytam.

– Aniu… To nie tak… – zaczął, ale przerwałam mu gwałtownie.

– Nie tak? To jak?! – łzy napływały mi do oczu, ale nie pozwoliłam im spłynąć. – Przez rok spotykałeś się z inną kobietą! W naszym domu! Kiedy ja byłam w pracy, kiedy dzieci były w szkole…

Nie odpowiedział. Wpatrywał się w swoje dłonie, jakby szukał tam odpowiedzi. W tej chwili poczułam się tak bardzo samotna. Wszystko, co budowaliśmy przez lata – dom na obrzeżach Warszawy, wspólne wakacje nad Bałtykiem, śmiech dzieci – nagle straciło sens.

W głowie dudniły mi słowa mojej matki: „Małżeństwo to ciężka praca, Aniu. Ale jeśli kochasz, wybaczaj”. Tylko czy można wybaczyć coś takiego?

Przypomniałam sobie dzień, kiedy poznałam Piotra. Był wtedy studentem politechniki, ja zaczynałam pracę w bibliotece. Zakochałam się w jego poczuciu humoru i ciepłych oczach. Przez lata był moim najlepszym przyjacielem. A teraz? Teraz był dla mnie obcy.

Wieczorem dzieci wróciły do domu. Zosia rzuciła plecak na podłogę i od razu pobiegła do swojego pokoju. Kuba wszedł do kuchni i spojrzał na mnie pytająco.

– Mamo, wszystko w porządku?

Chciałam powiedzieć „tak”, ale nie mogłam kłamać. Usiadłam obok niego i przytuliłam go mocno.

– Kochanie… Tata i ja musimy wam coś powiedzieć.

Piotr wszedł do pokoju i usiadł obok mnie. Przez chwilę milczeliśmy, aż w końcu zebrałam się na odwagę.

– Tata popełnił błąd. Bardzo nas zranił. Ale kochamy was i zawsze będziemy rodziną.

Zosia przyszła do kuchni i usiadła naprzeciwko nas. Miała łzy w oczach.

– Czy to znaczy, że się rozwiedziecie?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Sama nie znałam odpowiedzi. Piotr spuścił głowę.

– Nie wiem jeszcze, Zosiu – powiedziałam cicho. – Musimy to przemyśleć.

Noc była najdłuższa w moim życiu. Leżałam w łóżku i patrzyłam w sufit. W głowie kłębiły mi się myśli: co zrobiłam źle? Czy mogłam temu zapobiec? Czy powinnam walczyć o nasze małżeństwo?

Następnego dnia zadzwoniła do mnie moja siostra, Marta.

– Anka, słyszałam… Jeśli chcesz, możesz przyjechać do mnie na kilka dni.

– Nie wiem… Dzieci mają szkołę…

– Zostaw je z Piotrem. Ty też jesteś ważna. Musisz pomyśleć o sobie.

Pojechałam do Marty. Rozmawiałyśmy do późna w nocy. Płakałam jak dziecko. Marta trzymała mnie za rękę.

– Anka, on cię zdradził. Nie możesz udawać, że nic się nie stało.

– Ale dzieci…

– Dzieci potrzebują szczęśliwej mamy, nie tej, która cierpi w milczeniu.

Wróciłam do domu po trzech dniach. Piotr czekał na mnie w kuchni.

– Aniu… Przepraszam. Wiem, że zawaliłem wszystko. Ale kocham cię. Chcę to naprawić.

Patrzyłam na niego długo. Widziałam w jego oczach strach i żal. Ale czy to wystarczy?

Przez kolejne tygodnie chodziliśmy na terapię małżeńską. Było ciężko. Każda rozmowa bolała jak otwieranie starej rany. Dzieci zamknęły się w sobie. Kuba przestał rozmawiać z ojcem, Zosia zaczęła mieć problemy w szkole.

Pewnego dnia wróciłam z pracy wcześniej niż zwykle. Zastałam Piotra siedzącego przy stole z listem rozwodowym w ręku.

– Jeśli tego chcesz… podpiszę – powiedział cicho.

Usiadłam naprzeciwko niego i spojrzałam mu prosto w oczy.

– Nie wiem jeszcze, czego chcę. Ale wiem jedno: już nigdy nie będę tą samą osobą.

Minęły miesiące. Czas leczy rany, ale blizny zostają na zawsze. Dzieci powoli zaczęły wracać do siebie. Ja nauczyłam się żyć na nowo – dla siebie i dla nich.

Czasem patrzę na Piotra i zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć? Czy warto walczyć o coś, co zostało tak bardzo zniszczone? A może lepiej zacząć od nowa?

Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć zdradę? Jak znaleźć siłę, by podnieść się po takim ciosie?