Powinnam Była Zauważyć To Wcześniej: Żałuję Decyzji o Testamencie

– Właśnie wróciłam od notariusza, załatwiłam sprawę testamentu! – powiedziałam z dumą, patrząc na zaskoczone twarze moich przyjaciółek przy kawie. Przez chwilę czułam się ważna, jakby to była decyzja, która daje mi kontrolę nad przyszłością. – Postanowiłam wszystko uporządkować już teraz, bo potem każdy będzie miał coś do powiedzenia… – dodałam, delektując się ich ciekawością.

Nie wiedziały, że ta decyzja była dla mnie jak plaster na ranę, którą nosiłam od miesięcy. Odkąd mój syn Tomek ożenił się z Magdą, czułam się coraz bardziej odsunięta. Magda była inna niż sobie wyobrażałam – niezależna, czasem zbyt pewna siebie, a ja… ja chciałam być potrzebna. Zamiast tego słyszałam tylko: „Mamo, damy sobie radę”, „Mamo, nie trzeba”, „Mamo, odpocznij”.

Pewnego dnia podsłuchałam rozmowę Magdy przez telefon. Rozmawiała z matką: – Ona ciągle się wtrąca. Nie wiem, jak długo to wytrzymam. – Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego. Przez kilka dni nie mogłam spać. Zaczęłam się zastanawiać: czy naprawdę jestem taka uciążliwa? Czy to ja jestem problemem?

Wtedy pojawiła się Basia, moja sąsiadka. – Wiesz, moja synowa też taka była. Dopóki nie postawiłam sprawy jasno. Testament to najlepszy sposób, żeby pokazać, kto tu rządzi – powiedziała z przekonaniem. Ziarno niepokoju zaczęło kiełkować.

Zaczęłam rozważać: a jeśli Magda tylko czeka na mój dom? Może dlatego jest taka miła przy Tomku, a za plecami mnie obgaduje? Przez kolejne tygodnie coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że muszę zabezpieczyć przyszłość Tomka. Przecież to mój syn! To on powinien dostać wszystko.

Kiedy Tomek i Magda przyszli na niedzielny obiad, atmosfera była napięta. – Mamo, coś się stało? – zapytał Tomek, widząc moją minę.
– Nic, wszystko w porządku – skłamałam. Ale Magda patrzyła na mnie uważnie.

Po obiedzie Tomek zaproponował spacer. Zostaliśmy same z Magdą w kuchni. – Pani Anno… czy coś zrobiłam nie tak? – zapytała cicho.
– Skąd ten pomysł? – odpowiedziałam chłodno.
– Ostatnio jest pani dla mnie bardzo oschła… Jeśli coś panią martwi, proszę mi powiedzieć.

Chciałam jej powiedzieć wszystko: że czuję się niepotrzebna, że boję się stracić syna, że nie rozumiem jej świata. Ale słowa ugrzęzły mi w gardle. – Nie mam nic do powiedzenia – rzuciłam i wyszłam z kuchni.

Kilka dni później poszłam do notariusza. Spisałam testament tak, by dom i oszczędności przypadły wyłącznie Tomkowi. Magda nie dostała nic. Wróciłam do domu z poczuciem ulgi i… pustki.

Minęły tygodnie. Tomek coraz rzadziej dzwonił. Magda przestała mnie odwiedzać. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Zawsze spędzaliśmy je razem, ale tym razem dostałam tylko krótkiego SMS-a: „Mamo, spędzamy święta u Magdy rodziców”.

Siedziałam sama przy stole, patrząc na puste krzesła i zastanawiałam się: czy naprawdę o to mi chodziło? Czy testament miał być zemstą czy ochroną? Czy nie powinnam była zauważyć znaków wcześniej?

Pewnego dnia Tomek przyszedł sam. Był blady i zmęczony.
– Mamo… musimy porozmawiać.
– Co się stało?
– Magda jest w ciąży. Chciałem ci powiedzieć wcześniej, ale… ostatnio trudno nam rozmawiać.
Serce mi zamarło.
– To cudownie! – próbowałam się uśmiechnąć.
– Mamo… Magda wie o testamencie. Ktoś jej powiedział. Bardzo ją to zabolało. Myślała, że ją zaakceptowałaś…

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez chwilę miałam ochotę cofnąć czas.
– Tomek… ja tylko chciałam cię chronić…
– Przed kim? Przed własną żoną? Przed matką swojego dziecka?

Zrozumiałam wtedy wszystko. Moje lęki i uprzedzenia odebrały mi rodzinę. Chciałam być ważna, a zostałam sama.

Dziś siedzę przy oknie i patrzę na puste podwórko. Czy można naprawić błędy przeszłości? Czy rodzina wybaczy mi to, co zrobiłam z lęku przed samotnością? Czasem myślę: gdybym tylko wcześniej zobaczyła te znaki… Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej.