Kiedy Tomek odszedł, zostawił mnie w rozpaczy. Dwa lata później stanął w moich drzwiach – czy można wybaczyć zdradę?

– Laura, musisz się w końcu ogarnąć! – głos mojej mamy rozbrzmiewał w słuchawce, gdy siedziałam na ławce w parku, ściskając kubek zimnej już kawy. Śnieg padał gęsto, a ja czułam, jak mróz przeszywa mi palce. Nie miałam siły odpowiedzieć. Patrzyłam na dzieci bawiące się na placu zabaw i zastanawiałam się, kiedy ostatni raz czułam się szczęśliwa.

Dwa lata temu Tomek po prostu wyszedł z domu. Nie zostawił nawet kartki. Byliśmy razem od liceum, mieliśmy trójkę dzieci: Gabrysia, który właśnie kończył dziesięć lat, małego Kacpra i roczną Zosię. Zawsze myślałam, że jesteśmy rodziną na dobre i złe. Ale wtedy przyszła ta noc – kłótnia o pieniądze, o jego późne powroty z pracy, o to, że nie widzi jak bardzo jestem zmęczona. Pamiętam jeszcze jego ostatnie słowa:

– Laura, ja już nie mogę. Duszę się tutaj.

A potem cisza. Przez pierwsze tygodnie nie mogłam spać. Dzieci pytały: „Mamo, kiedy tata wróci?”. Kłamałam, że jest w delegacji. Mama przyjeżdżała codziennie, gotowała obiady i próbowała mnie zmusić do życia. Ale ja byłam jak cień.

Najgorzej było wieczorami. Kiedy dzieci zasypiały, siadałam na podłodze w kuchni i płakałam. Czułam się winna – może za dużo wymagałam? Może powinnam była być bardziej wyrozumiała? Ale potem przypominałam sobie jego chłodne spojrzenie i to, jak przez ostatnie miesiące był nieobecny nawet wtedy, gdy siedział obok mnie na kanapie.

Z czasem nauczyłam się żyć sama. Praca w bibliotece dawała mi chwilę wytchnienia od domowych obowiązków. Gabryś zaczął trenować piłkę nożną – był dumny z każdego gola. Kacper chodził do przedszkola, a Zosia rosła jak na drożdżach. Byliśmy we czwórkę – trochę pogubieni, ale razem.

Aż do dzisiejszego dnia.

Wróciłam do domu po odebraniu dzieci. Zosia spała w wózku, a chłopcy kłócili się o pilota do telewizora. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i… zamarłam.

Tomek stał na wycieraczce. Wyglądał inaczej – starszy, zmęczony, zarośnięty.

– Cześć… – powiedział cicho. – Mogę wejść?

Nie wiedziałam co zrobić. Chciałam go uderzyć i przytulić jednocześnie. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. W końcu odsunęłam się na bok.

Usiadł przy stole w kuchni. Dzieci wbiegły do pokoju – Gabryś stanął jak wryty.

– Tata? – zapytał niepewnie.

Tomek spuścił wzrok.

– Przepraszam was… wszystkich – zaczął drżącym głosem. – Wiem, że nie zasługuję na drugą szansę. Ale musiałem odejść… Byłem wtedy wrakiem człowieka.

Zacisnęłam pięści pod stołem.

– A my? My nie byliśmy ważni? – syknęłam przez łzy.

– Byliście wszystkim… Ale ja nie umiałem być ojcem ani mężem. Uciekłem do innej kobiety… Myślałem, że tam znajdę spokój. Ale to była ucieczka przed samym sobą.

Gabryś wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami. Kacper zaczął płakać. Zosia obudziła się i zaczęła krzyczeć.

– Widzisz co zrobiłeś? – krzyknęłam bezsilnie.

Tomek schował twarz w dłoniach.

– Chcę naprawić wszystko… Chcę być znowu częścią waszego życia.

Przez kolejne dni Tomek próbował rozmawiać z dziećmi. Gabryś był zamknięty w sobie, Kacper bał się go dotknąć, a Zosia traktowała jak obcego. Mama patrzyła na mnie z wyrzutem:

– Laura, nie możesz mu tak po prostu wybaczyć! On was zostawił!

Ale ja widziałam w Tomku człowieka złamanego przez własne błędy. Zaczęliśmy rozmawiać wieczorami – o przeszłości, o bólu, o samotności. On opowiadał mi o depresji, o tym jak bał się poprosić o pomoc.

Pewnego dnia Gabryś wszedł do kuchni i rzucił piłkę Tomkowi:

– Jeśli chcesz być moim tatą, musisz przyjść na mój mecz.

Tomek uśmiechnął się przez łzy.

Nie wiem czy potrafię zapomnieć o wszystkim co się stało. Ale wiem jedno: dzieci potrzebują ojca, a ja… chyba jeszcze nie przestałam go kochać.

Czy można wybaczyć zdradę? Czy rodzina może być silniejsza niż ból? Czas pokaże…

Czasem pytam siebie: czy warto dawać drugą szansę komuś, kto raz już zawiódł? A może to właśnie przebaczenie jest największą siłą człowieka?