Nieoczekiwana propozycja nieznajomego: Opowieść o żalu i lekcjach życia
– Magda, co ty wyprawiasz?! – głos mojej mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy oknie, wpatrując się w rozświetlone nocą miasto, a w dłoniach ściskałam telefon. Jeszcze czułam na sobie dotyk Pawła, tego chłopaka, którego poznałam ledwie kilka godzin temu w klubie na Nowym Świecie.
– Nie wiem, mamo. Naprawdę nie wiem – wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczu.
Wszystko zaczęło się tak niewinnie. Miałam dość rutyny, dość wiecznych kłótni rodziców o pieniądze i moją przyszłość. „Magda, kiedy znajdziesz porządną pracę?”, „Magda, kiedy w końcu przestaniesz się włóczyć po mieście?” – te pytania słyszałam codziennie. Tego wieczoru postanowiłam wyjść z domu i zapomnieć o wszystkim.
W klubie było głośno, duszno i tłoczno. Z głośników leciał stary Kult, a ja tańczyłam z Anką, moją przyjaciółką jeszcze z liceum. Wtedy podszedł do mnie Paweł – wysoki, ciemnowłosy chłopak z lekko ironicznym uśmiechem. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym: o polityce, o filmach Kieślowskiego, o tym, jak bardzo oboje nie lubimy świąt rodzinnych. Był inny niż wszyscy faceci, których znałam – nie próbował mnie poderwać na siłę, nie rzucał pustych komplementów.
– Chodźmy stąd – zaproponował nagle. – Znam miejsce, gdzie można naprawdę pogadać.
Zgodziłam się bez wahania. Siedzieliśmy potem na ławce nad Wisłą, patrząc na odbicia świateł w wodzie. Paweł opowiadał mi o swoim dzieciństwie w Łodzi, o ojcu alkoholiku i matce, która uciekła z domu. Słuchałam go z zapartym tchem. W pewnym momencie złapał mnie za rękę.
– Magda… wiem, że to szalone… ale czuję, jakbyśmy znali się od zawsze.
Zaśmiałam się nerwowo.
– Paweł… nawet nie wiem, gdzie mieszkasz.
– To nieważne. Chciałbym… żebyś została moją żoną.
Zamarłam. Przez chwilę myślałam, że żartuje. Ale jego oczy były poważne.
– Zwariowałeś? – spytałam cicho.
– Może trochę. Ale nigdy nie czułem się tak pewny czegoś w życiu.
Wróciłam do domu nad ranem, z głową pełną sprzecznych myśli. Próbowałam sobie wmówić, że to tylko głupi żart, ale Paweł napisał mi SMS-a: „Czekam na odpowiedź”.
Mama zauważyła mój stan od razu. Zaczęła wypytywać, czy znowu się upiłam, czy ktoś mnie skrzywdził. W końcu wykrztusiłam z siebie całą historię.
– Ty chyba oszalałaś! – krzyknęła. – Znasz go jeden wieczór! Co powiesz ojcu?
Ojciec wrócił późnym popołudniem. Był zmęczony po pracy na budowie i nie miał ochoty na rodzinne dramaty. Ale gdy usłyszał o propozycji Pawła, wybuchnął:
– Nie pozwolę ci zmarnować sobie życia przez jakiegoś obcego chłystka! Chcesz skończyć jak twoja ciotka Ela? Sama z dzieckiem i bez grosza przy duszy?
Poczułam się jak w potrzasku. Z jednej strony rodzina, która zawsze wiedziała lepiej ode mnie, co powinnam robić; z drugiej – Paweł i ta dziwna nadzieja na coś nowego, innego niż dotychczasowe życie.
Przez kolejne dni Paweł dzwonił codziennie. Przynosił mi kwiaty pod blokiem, pisał długie wiadomości o tym, jak bardzo chciałby mnie poznać bliżej. Anka była zachwycona:
– Magda! To jak z filmu! Może to właśnie twoja szansa?
Ale ja czułam coraz większy lęk. Nie znałam Pawła – nie wiedziałam nawet, czy mówi prawdę o swoim życiu. Zaczęłam go sprawdzać w internecie: znalazłam tylko kilka zdjęć z jakimiś podejrzanymi typami na Pradze.
W końcu zgodziłam się spotkać z nim jeszcze raz. Poszliśmy do małego baru mlecznego na Ochocie. Paweł był spięty.
– Magda… wiem, że to wszystko jest dziwne. Ale ja naprawdę chcę spróbować inaczej żyć. Z tobą.
– Paweł… ja nie wiem nawet, kim jesteś tak naprawdę – powiedziałam szczerze. – Boję się.
Spojrzał na mnie smutno.
– Ja też się boję. Ale może razem będzie łatwiej?
Wróciłam do domu jeszcze bardziej skołowana niż wcześniej. Mama czekała na mnie w kuchni.
– I co? – spytała bez emocji.
– Nie wiem…
Przez kolejne tygodnie żyłam jak w zawieszeniu. Paweł nie dawał za wygraną – pisał listy, zostawiał kwiaty pod drzwiami mojego mieszkania. Ojciec coraz częściej pił wieczorami i rzucał kąśliwe uwagi:
– Zobaczysz, jeszcze będziesz płakać przez tego chłopaka!
W końcu nadszedł dzień moich urodzin. Paweł przyszedł z bukietem tulipanów i pierścionkiem kupionym na bazarze pod Halą Mirowską.
– Magda… wyjdziesz za mnie?
Wszyscy patrzyli na mnie: mama ze łzami w oczach, ojciec z pogardą, Anka z nadzieją…
– Przepraszam… nie mogę – wyszeptałam i wybiegłam z mieszkania.
Biegłam przez nocną Warszawę bez celu. Czułam się pusta i zagubiona jak nigdy wcześniej. Usiadłam na ławce pod blokiem i zaczęłam płakać.
Po kilku dniach Paweł przestał się odzywać. Anka próbowała mnie pocieszać:
– Może tak miało być? Może musiałaś to przeżyć, żeby coś zrozumieć?
Ojciec triumfował:
– A nie mówiłem? Lepiej słuchać rodziców!
Ale ja czułam tylko żal – do siebie, do Pawła, do całego świata. Przez chwilę wydawało mi się, że mogę zacząć wszystko od nowa… a teraz zostało mi tylko poczucie straty i niespełnienia.
Minęły miesiące. Zaczęłam pracować w kawiarni na Mokotowie i powoli układać sobie życie na nowo. Czasem myślę o Pawle – czy naprawdę był szczery? Czy moglibyśmy być szczęśliwi?
Dziś wiem jedno: czasem jedna noc może zmienić całe życie… ale czy warto podejmować decyzje pod wpływem impulsu? Czy lepiej żałować tego, co się zrobiło… czy tego, czego się nie odważyliśmy zrobić?