„Zdrada, której nie było”

Siedziałam w kuchni, przygotowując obiad, kiedy Wojtek wrócił od swojej mamy. Zawsze wracał z tych wizyt z jakimś dziwnym wyrazem twarzy, ale tym razem było inaczej. Jego oczy były pełne niepokoju, a na twarzy malowała się mieszanka smutku i determinacji.

  • Stanisława, musimy porozmawiać – zaczął, siadając przy stole.

  • Co się stało? – zapytałam, czując, że coś jest nie tak.

  • Mama… Mama chce, żebyśmy zrobili test na ojcostwo dla naszej córki – powiedział, patrząc na mnie z bólem w oczach.

  • Co? Dlaczego? – wykrzyknęłam, czując, jak serce zaczyna mi bić szybciej.

  • Powiedziała synowi pół roku przed naszym ślubem, jak tylko zobaczyła mnie po raz pierwszy – nie żeń się z nią, ona nie nadaje się na żonę! – opowiadałam Wojtkowi. – Za ładna jest. Będzie szaleć! Oczywiście, śmialiśmy się wtedy, mówiąc, że powinieneś poślubić krokodyla, aby mieć gwarancję, że go nie wykorzysta…

Wojtek spuścił głowę i westchnął ciężko.

  • Wiem, ale ona nigdy nie przestała w to wierzyć. Teraz twierdzi, że nasza córka może nie być moja. Chce mieć pewność.

  • To absurdalne! – krzyknęłam. – Jak możesz jej wierzyć? Przecież wiesz, że cię kocham i nigdy bym cię nie zdradziła!

  • Wiem, Stasia. Ale ona… Ona jest moją matką. Muszę to zrobić dla niej. Proszę, zrozum – powiedział cicho.

Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Jak mógł mi to zrobić? Jak mógł pozwolić swojej matce zniszczyć nasze małżeństwo?

  • Wojtek, to jest nasza rodzina. Nasza córka. Jak możesz poddać w wątpliwość coś takiego? – zapytałam drżącym głosem.

  • To tylko test. Jeśli wszystko będzie w porządku, mama się uspokoi i przestanie nas dręczyć – próbował mnie uspokoić.

  • A jeśli nie? Co wtedy? – zapytałam z goryczą.

Wojtek milczał. Wiedziałam, że nie ma odpowiedzi na to pytanie. Wiedziałam też, że nasza miłość została wystawiona na próbę, której mogła nie przetrwać.

Kilka dni później poszliśmy do kliniki. Czułam się upokorzona i zdradzona. Wojtek trzymał mnie za rękę, ale jego dotyk był zimny i obcy. Nasza córka bawiła się beztrosko w poczekalni, nieświadoma burzy, która przetaczała się nad naszymi głowami.

Kiedy wyniki przyszły, Wojtek odczytał je w milczeniu. Był ojcem naszej córki. Ale to nie przyniosło mi ulgi. Wiedziałam, że coś w nas pękło na zawsze.

  • Przepraszam, Stasia – powiedział cicho. – Mama miała rację co do jednej rzeczy. Nie nadaję się na męża.

Nie odpowiedziałam. Wstałam i wyszłam z pokoju, zostawiając go samego z jego myślami. Wiedziałam, że nasza miłość została zniszczona przez podejrzenia i brak zaufania. I choć Wojtek był ojcem naszej córki, już nigdy nie był moim mężem w pełnym tego słowa znaczeniu.