Zamiast mnie przywiózł inną – historia Oli, która musiała zacząć wszystko od nowa

– Ola, odbierzesz telefon? – głos mojej mamy był cichy, jakby bała się, że zaraz coś się rozpadnie. Siedziałam na werandzie, patrząc na bawiącego się w piaskownicy Antosia. Telefon dzwonił już trzeci raz. Na wyświetlaczu – „Marek”. Mój mąż. Ten sam, który jeszcze wczoraj obiecywał, że przyjedzie po nas na wieś i zabierze do domu.

Odebrałam. „Olu, nie mogę dziś przyjechać. Coś mi wypadło. Przyjadę jutro albo pojutrze” – powiedział szybko, jakby się spieszył. Słyszałam w tle kobiecy śmiech. Zamarłam. „Marek, kto tam jest z tobą?” – zapytałam, choć już znałam odpowiedź. „To tylko koleżanka z pracy, Anka. Pomagam jej z przeprowadzką” – rzucił i rozłączył się.

Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Mama spojrzała na mnie pytająco, ale nie miałam siły mówić. Przez następne godziny chodziłam jak cień po domu rodziców, próbując nie płakać przy Antosiu. Wieczorem zadzwoniła do mnie sąsiadka z miasta. „Ola… widziałam Marka. Jechał waszym autem z jakąś kobietą. Myślałam, że to ty, ale… ona była młodsza, blondynka”.

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, a w głowie kołatały mi się obrazy: Marek i ja na naszym ślubie, Marek trzymający Antosia na rękach po porodzie, Marek całujący mnie w czoło przed wyjściem do pracy. Jak mogłam nie zauważyć? Czy byłam aż tak ślepa?

Rano mama nalała mi herbaty i usiadła obok. „Olu, musisz z nim porozmawiać. Nie możesz tak żyć w zawieszeniu”.

Zadzwoniłam do Marka. Odebrał po kilku sygnałach. „Marek, powiedz mi prawdę. Kim jest ta kobieta?”

Przez chwilę milczał. „Olu… to nie jest takie proste. Poznałem Ankę kilka miesięcy temu w pracy. Było mi ciężko… Ty byłaś ciągle zmęczona, zamknięta w sobie po porodzie… Potrzebowałem rozmowy, bliskości…”

Zacisnęłam pięści tak mocno, że aż zabolały mnie palce. „A ja? Myślisz, że mi było łatwo? Sama z dzieckiem, bez wsparcia, bo ty ciągle w pracy albo zmęczony?!”

Usłyszałam tylko westchnienie. „Nie chciałem cię skrzywdzić…”

„Za późno” – powiedziałam i rozłączyłam się.

Przez kolejne dni żyłam jak w amoku. Rodzice starali się mnie wspierać, ale widziałam ich smutne spojrzenia i szeptane rozmowy za moimi plecami. Antoś pytał: „Mamo, kiedy wrócimy do domu? Gdzie jest tata?”

Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.

Pewnego popołudnia Marek przyjechał na wieś. Wysiadł z samochodu i spojrzał na mnie niepewnie.

– Musimy porozmawiać – zaczął.

– Nie ma już o czym – odpowiedziałam zimno.

– Ola… Ja nie wiem, co robić. Kocham Antosia, ale… między nami już dawno coś się wypaliło.

– Między nami wypaliło się wszystko przez twoje kłamstwa! – krzyknęłam tak głośno, że aż mama wybiegła z domu.

Marek spuścił głowę.

– Chcę być z Anką – powiedział cicho.

Wtedy poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.

Przez następne tygodnie próbowałam jakoś żyć. Rodzice pomagali mi z Antosiem, ale czułam się jak cień człowieka. Każda noc była walką z myślami: co zrobiłam źle? Czy mogłam coś zmienić? Dlaczego nie byłam wystarczająca?

Znajomi zaczęli pytać: „Ola, wrócisz do miasta? Co z pracą? Co z Antosiem?”

Nie miałam odpowiedzi.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Anka.

– Ola… Wiem, że to wszystko moja wina… Przepraszam cię… Marek mówił, że już dawno między wami nie było dobrze…

Nie wytrzymałam.

– Nie masz prawa do mnie dzwonić! Odebrałaś mi rodzinę! Odebrałaś Antosiowi ojca!

Rozłączyłam się i rozpłakałam tak głośno, że mama musiała zabrać Antosia na spacer.

Minęły miesiące. Powoli zaczęłam wracać do siebie. Znalazłam pracę w pobliskiej szkole jako nauczycielka polskiego. Antoś poszedł do przedszkola i coraz rzadziej pytał o tatę.

Marek dzwonił czasem, chciał widywać syna. Zgodziłam się – dla Antosia.

Któregoś dnia spotkałam go przypadkiem na rynku w mieście. Był z Anką i jej córką z poprzedniego związku. Uśmiechali się do siebie, wyglądali na szczęśliwych.

Poczułam ukłucie zazdrości i żalu.

Wieczorem długo patrzyłam w sufit.

Czy można zacząć od nowa po takim upokorzeniu? Czy jeszcze kiedyś będę szczęśliwa?

Czasem myślę: ile trzeba siły, żeby podnieść się po zdradzie? Czy wy też kiedyś musieliście budować swoje życie od zera?