W cieniu testamentu: Jak spadek po mamie rozdarł naszą rodzinę

– Nie podpiszę tego! – krzyknęła moja siostra, Justyna, trzaskając dokumentami o stół. W salonie, gdzie jeszcze niedawno świętowaliśmy urodziny mamy, teraz unosił się zapach kawy i napięcia. Siedziałem naprzeciwko niej, z dłońmi zaciśniętymi na kolanach, próbując nie patrzeć na ojca, który milczał przy oknie, jakby chciał zniknąć.

Mama odeszła nagle, zostawiając po sobie pustkę i dom na obrzeżach Lublina – ten sam, w którym dorastaliśmy, kłóciliśmy się i godziliśmy. Zawsze powtarzała: „To wasz dom, dzieci. Dbajcie o siebie nawzajem.” Ale kiedy przyszło do czytania testamentu, wszystko się zmieniło.

Prawnik, pan Nowak, czytał formalnym tonem: „Dom przy ulicy Wiosennej zostaje przekazany w równych częściach dzieciom: Justynie i Michałowi.”

Wtedy zaczęło się piekło. Justyna od razu powiedziała, że nie zamierza dzielić się ze mną domem. – Ty nawet tu nie mieszkasz! – syknęła. – Przez lata miałeś wszystko gdzieś, a teraz chcesz połowę?

Zamurowało mnie. Przecież to nieprawda. Wyjechałem do Warszawy za pracą, ale wracałem na każde święta, pomagałem finansowo, kiedy tylko mogłem. Ale Justyna widziała tylko to, że jej życie utknęło w miejscu – została z rodzicami, opiekowała się mamą do końca.

Ojciec milczał. Od śmierci mamy jakby wyblakł. Czasem miałem wrażenie, że jest tylko cieniem człowieka, którego znałem.

– Michał, powiedz coś – odezwała się Justyna drżącym głosem. – Ty naprawdę chcesz połowę tego domu?

Patrzyłem na nią i widziałem w oczach nie tylko gniew, ale i rozpacz. Wiedziałem, że dom to dla niej coś więcej niż mury – to jej całe życie. Ale dla mnie też był ważny. Chciałem mieć miejsce, do którego mogę wrócić z żoną i synem.

– Chcę tylko sprawiedliwości – odpowiedziałem cicho. – Mama chciała, żebyśmy podzielili się po równo.

Justyna wybuchła płaczem. – Sprawiedliwość? Gdzie byłeś, kiedy mama nie mogła już chodzić? Gdzie byłeś, kiedy płakała po nocach?

Nie wiedziałem, co powiedzieć. W głowie miałem mętlik: poczucie winy mieszało się z żalem i złością. Czy naprawdę byłem takim egoistą?

Przez kolejne tygodnie atmosfera w domu była nie do zniesienia. Każda rozmowa kończyła się kłótnią. Ojciec zamykał się w swoim pokoju, a ja coraz częściej łapałem się na tym, że nie chcę tu wracać.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie żona:
– Michał, musisz to jakoś rozwiązać. Twój syn pyta, dlaczego jesteś taki smutny.

Nie spałem całą noc. Przewracałem się z boku na bok, myśląc o tym, co by zrobiła mama. Zawsze powtarzała: „Rodzina jest najważniejsza.” Ale czy rodzina to tylko wspólna krew?

Następnego dnia spotkałem się z Justyną w kuchni.
– Może sprzedamy dom i podzielimy się pieniędzmi? – zaproponowałem ostrożnie.
– A gdzie ja pójdę? – spojrzała na mnie z wyrzutem. – To mój dom!

Zacisnąłem zęby. Wiedziałem, że nie ma dobrego rozwiązania. Każda decyzja będzie bolała.

Wkrótce zaczęły się plotki wśród sąsiadów. Ktoś powiedział mojej ciotce Zofii, że „rodzeństwo się żre o spadek”. W sklepie spożywczym pani Basia patrzyła na mnie z politowaniem.

Ojciec coraz bardziej zamykał się w sobie. Pewnego wieczoru usiadł obok mnie na werandzie.
– Michał… Twoja mama chciała pokoju między wami. Nie wiem, co robić…

Wtedy pękłem.
– Tato, ja też nie wiem! Chciałbym tylko… żebyśmy byli rodziną jak dawniej.

Łzy napłynęły mi do oczu. Ojciec objął mnie ramieniem pierwszy raz od lat.

Minęły miesiące. Sprawa trafiła do sądu. Justyna wynajęła prawnika; ja też musiałem to zrobić. Każde pismo od adwokata bolało jak cios w brzuch.

W końcu sędzia orzekł: dom należy sprzedać i podzielić pieniądze po równo.

Justyna wyprowadziła się do wynajmowanego mieszkania na drugim końcu miasta. Przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Ojciec zamknął się w sobie jeszcze bardziej.

Czasem przechodzę obok naszego starego domu i widzę nowe firanki w oknach. Myślę o tym wszystkim, co straciliśmy – nie tylko dach nad głową, ale też siebie nawzajem.

Czy warto było walczyć o sprawiedliwość za wszelką cenę? Czy pieniądze mogą być ważniejsze niż więzi rodzinne? Może mama miała rację… Może rodzina to coś więcej niż podział majątku.